Już od jakiegoś czasu ciekawa świata Hania obserwowała i badawczo spoglądała na to, jak posługuję się nożyczkami. Wielokrotnie podejmowała daremne próby przechwycenia owego sprzętu tnącego i zastosowanie go w swojej praktyce, zwykle jednak kończyło się to maminymi słowami: "Haniu, to są nożyczki dla dorosłych. Niedługo mama kupi Ci takie specjalne, mniejsze, dla dzieci... " Hania w tym momencie ze smutkiem w oczach odpuszczała dalszych usilnych starań przejęcia nożyczek, aż do DNIA, w którym to...
...w naszym domu zagościły ONE... prawdziwe, dziecięce nożyczki !!
Radość Hani z tego tytułu była ogromna :) Zaczęła tulić je do siebie i śpiewać im... kołysanki ;-)
W końcu jednak zabrała się za rozcinanie papierków na kawałki i to zajęcie pochłonęło ją bez reszty :)
I znów dochodzę do wniosku, jak niewiele potrzeba do szczęścia dziecku i jak niewiele trudu kosztuje rodzica sprawienie na jego małej buzi ogromnego uśmiechu :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz