wtorek, 20 maja 2014

Pieczemy ciasteczka!

Pewnego wtorkowego poranka, obudziwszy się jak zwykle o zbyt wczesnej porze, (jak dla nas - rodziców), nasze dzieci, a zwłaszcza Hania, potrafiąca dobitnie wyrazić, na co w danej chwili miałaby ochotę - zakomunikowała z niekrytym entuzjazmem w głosie, abyśmy upiekli ciasteczka!

Dochodziła godzina siódma... Zaspane myśli obiegły leniwie moją głowę, zastanawiając się, czy posiadamy wszystkie potrzebne składniki, aby przedsięwzięcie mogło się ziścić...

Masło - powinno być, ale z pewnością twarde jak kamień, bo prosto z lodówki, mąka, cukier, jajko... żadna filozofia ;) Ot, podstawy, a ile może czekać nas przy tym radości...

 Momentu wyrabiania ciasta, rozwałkowywania go i ponownego ugniatania oczywiście nie sposób było uchwycić.. Wszystko potoczyło się błyskawicznie, mikrofalówka pomogła zmiękczyć masło, a reszta to już tylko proces twórczy...:)




 Nowa faktura, miękka, lepka nieco, Alunia sprawdza wszystko swoimi paluszkami i o dziwo dłuuugo powstrzymuje się od włożenia ów masy do swojej buźki...

Poranny ziew ;) i poranna przygoda Pracowitych Paluszków, które wykonawszy ciasteczka nie omieszkały ich skonsumować w ramach rzecz jasna... śniadania ;)

Po południu dekorowałyśmy wystygnięte i odstane wypieki, jednak tak szybko, jak trafiał na nie lukier i posypki, tak szybko i one trafiały do małych brzuszków i tych trochę większych też!

A potem zostali nimi obdarowani nasi najbliżsi - babcie i dziadkowie, bo ilości były naprawdę bardzo, bardzo nie do przejedzenia we własnym tylko zakresie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz