Zaczęło się. Ale jeszcze na szczęście nie na paznokciach, tylko na kartce! I to ciemnej, żeby wszystko pięknie wyeksponować...
Miałam kiedyś kolekcję różnokolorowych lakierów do paznokci, jak każda babeczka... Zestarzały się, wysuszyły, ale jakoś tak zalegały w szafie i szkoda było wyrzucić...
Najlepszym zastosowaniem do tego typu nieużytków są pracowite paluszki mojej Hani... już ona wie, co się z nimi robi, co się w nich zatapia i jak przyjemnie pachną, co deklarowała niejednokrotnie, ku naszemu ogromnemu zaskoczeniu i niedowierzaniu...
... i każda buteleczka posiada swój własny pędzelek!
Tatuś obowiązkowo musiał asystować, gdy Hania wtajemniczała go w tajniki dziewczęcego świata lakierów do paznokci ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz