sobota, 30 marca 2013

wielka SOBOTA

Przygotowań świątecznych ciąg dalszy... Od rana piekłyśmy nasze ulubione babeczki, a zaraz potem poszliśmy ze święconką, by ją poświęcić;-) Po południu przyszedł też czas na robienie pisanek. Tak, w tym roku troszkę nam wyszło w odwrotnej kolejności, ale inaczej niestety nie dało rady ;-))

Tak więc kiedy Hania jeszcze spała, mama przygotowała dla niej wszystkie niezbędne akcesoria...

...i zaczęło się wspólne, rodzinne (taty nie widać, bo robi zdjęcia) robienie pisanek :)


..na koniec wybór naklejek i....

 ...oto nasze efekty:

A zaraz po pisankach dekorowałyśmy nasze przedpołudniowe wypieki:



Efektu końcowego niestety już nie udało mi się uchwycić, gdyż wszystkie babeczki szybko zostały rozdzielone na poszczególne puszki i odstawione do lodówki na jutro :)

piątek, 29 marca 2013

wielki PIĄTEK

Dziś od rana powitał nas obficie sypiący śnieg... Czy to tylko ja mam wrażenie, że "ten świat się pomylił" i zabielił nie te Święta, co trzeba... cóż, pogoda czy niepogoda - nastroje u nas już baaardzo świąteczne i wbrew temu, co za oknem - my robimy swoje!

A dziś w programie...
 
 ...co to może być...?
Pomysł zaczerpnęłam ze wspaniałej strony, na którą ostatnio przypadkiem trafiłam

Dziś więc kolej na wielkanocnego baranka!
Najpierw obficie smarujemy baranka klejem...
..a następnie układamy ściśle obok siebie kulki z waty - to się fachowo nazywa "waciki"


Tadaaaam!! bardzo proste w wykonaniu, nawet dla malutkich paluszków, a zabawa przy tym - nie wspominając o efekcie - przednia!

Po barankach przyszła kolej na... gałązkę bazi (czy baziów?), w każdym razie technika i wykonanie bardzo podobne...
 Na wyznaczone przez mamę kontury wierzbowych kotków Hania nakładała małe porcyjki kleju, a następnie przyklejała przygotowane w tym czasie przez mamę watkowe kuleczki. Zajęło jej to dosłownie kilka minutek i praca była gotowa, że nawet nie zdążyłam uwiecznić procesu twórczego...

Pod koniec jedynie zaczęło już się Hani ewidentnie nudzić to nakładanie wacikowych kuleczek, toteż trzeba było szybko wprowadzić małą innowację tak, by nałożony klej się "nie zmarnował". W ekspresowym tempie przyleciały więc do nas motylki, które idealnie dopełniły całość tej wiosennej gałązki :)


Radość i satysfakcja z takiego obrotu spraw - widoczna na załączonym obrazku ;-)
Miłego dnia!


czwartek, 28 marca 2013

wielki CZWARTEK

Święta już czuć w powietrzu. Tak naprawdę rozpoczęły się już dziś, a wraz z nimi ogarnął nas iście wielkanocny nastrój i dzień ten obfitował w prace, których to Hania wręcz domagała się, nie schodząc ze swojego "centrum dowodzenia światem" [krzesełka] wołając raz po raz "jeszcze!".

A wszystko tego dnia zaczęło się tak...

"Gdzie jest Haniaaa?"... ;-)

Jednak zaraz po śniadaniu...
...trochę wygląda to jak powtórka z rzeżuchy, jednak tym razem zasiewałyśmy pszenicę...


oznaczanie swojego terytorium :)

...i tradycyjne odstawienie zasianego ziarna na parapet :)

Apetyt rósł w miarę jedzenia i dzieci rozochociły się w ziarnach do tego stopnia, że mama na prędce wycięła z granatowego kartonu szablony wielkich jajek, które to posmarowaliśmy klejem...

..a następnie w ruch poszła niespożytkowana jeszcze pszenica oraz płatki owsiane i gwiazdki na mleko :)

oczywiście degustacja wliczona w koszty zabawy ;-)
Na sam koniec przenieśliśmy nasze prace bardzo ostrożnie w mało uczęszczane miejsce do wyschnięcia, a gdy suchy klej pozostawił przeźroczystą, lekko szklistą powłokę - mogliśmy delektować się tym niezwykłym widokiem :))


środa, 27 marca 2013

ŚRODA

...to tradycyjnie dzień, w którym zaraz po śniadaniu jedziemy z Hanią na zajęcia muzyczno-ruchowe. Dzisiaj więc nie miałyśmy zbyt wiele czasu na wielkanocną twórczość, jednak nie był to z pewnością dzień stracony, a zaczął się on tak...

..."wow! tatusiu zobacz, ile śniegu napadało! :D"
Czy jest to powód do radości, zwłaszcza chwilkę przed Świętami Wielkanocnymi? Ech... zdecydowanie świat widziany oczami dziecka jest dużo ciekawszy i bardziej optymistyczny niż nasz...

Na zajęciach do dzieci przyszedł zając i przyniósł czekoladowe jajeczka, a my - naszym kochanym paniom wręczyłyśmy wcześniej przygotowane kartki wielkanocne, które wspólnymi silami udało nam się stworzyć, zaś efekt końcowy prezentował się tak:

Elementy wykonane przez Hanię to pomalowane farbami kontury jajek i naklejone nań wybrane naklejki, reszta to już robota mamy :)

A w drodze powrotnej do domu, dzięki temu, że dzień był wyjątkowo słoneczny popełniłyśmy jeszcze "Bałwankową rodzinkę" - z miotełkami zamiast rąk ;-)

Hani bardzo przypadła do gustu, chciała ulepić jeszcze innych członków rodzinki, jednak pusty brzuszek mówił nam, że rozsądniej będzie jednak wrócić do domu! ;)
Serdecznie pozdrawiamy!



wtorek, 26 marca 2013

WTOREK

Dziś postanowiłyśmy zasiać ziarno prawdy... a mianowicie... rzeżuszkę, która jest nieodłącznym elementem Wielkanocy a przy tym wystroju świątecznego stołu tak więc...

...najpierw trzeba było równo powkładać waciki do doniczek...

później dokładnie zmoczyć watkę wodą...

 no i najprzyjemniejsza część pracy: zasiewanie :)

 a gdy ziarno było zasiane, Hania skrupulatnie sprawdzała, czy do któregoś kubeczka nie trzeba odrobiny ziaren dosypać...

ostatnim elementem było układanie malutkich doniczek z zasianą rzeżuszką do koszyka, a następnie komisyjne odstawienie koszyka na kuchenny parapet :)


Tak upłynął nam wtorkowy dzień przygotowań wielkanocnych :)

poniedziałek, 25 marca 2013

Centrum przygotowań świątecznych PONIEDZIAŁEK

Wraz z nadchodzącą Wielkanocą pojawiło się w naszych głowach wiele nowych pomysłów jak ten wielki tydzień przeżyć - artystycznie - rzecz jasna! Tak, aby wprowadzić małą Hanię nieco w klimat tych trudnych do pojęcia, jak dla dziecka, Świąt i zarazem do nich nie zniechęcić... Tak więc zaczęło się od małego, niewinnego wstępu...


Bardzo pomocna okazała się kolorowanka z naklejkami (Hania je wręcz uwielbia!), która posłużyła jako świetna zajawka przed tym, co nas w najbliższym czasie miało czekać :)



Z radością Hania kolorowała wielkanocne obrazki i naklejała naklejki, które - ku mojemu zaskoczeniu i wbrew etykiecie "od lat 3" - okazały się akurat na poziomie mojego dwulatka :)

I tak powolutku otworzył się przed Hanią świąteczny tydzień, podczas którego jeszcze wiele raz nawiązywać będziemy do zbliżającej się wielkimi krokami Wielkanocy!

niedziela, 24 marca 2013

Hania tworzy... czyli od skorupki do kurczaka

Początki twórczości małej Hani sięgają jeszcze brzuszka jej mamy, bowiem właśnie tam dzielnie znosiła wielogodzinne sesje twórcze, którym poddawała się mama Dorotka oczekując haniowych narodzin :)

Nieco później, gdy Hania podrosła - zabrała ją mama po raz pierwszy (albo Hania sama go odkryła) do swojego zaczarowanego warsztatu, który jeszcze wtedy znajdował się za przesuwanymi drzwiami ogromnej szafy. (Zupełnie, jak w Narnii - czarodziejski, kolorowy świat schowany w szafie!)


Tam Hania po raz pierwszy zobaczyła swoje późniejsze przeznaczenie ;-)
Dzidzia rosła, nabierając sprawności w paluszkach i w okolicach swoich pierwszych urodzin, albo troszeczkę później - dostała swój własny komplet kredek świecowych, rozmiar XL, tak aby malutkie rączki mogły je wygodnie chwycić i... tak zaczęła się jej przygoda ze sztuką przez duże eSZ :)




Wraz z odkryciem możliwości, jakie dają kredki - zaczęły się pojawiać w Hani życiu inne, równie ciekawe środki przekazu jej niezaprzeczalnego talentu artystycznego ;-)

Pisanie wzorów paluszkiem po piasku...

 wspólne robienie ciasta na pizzę :)

 ...i odbijanie w cieście rączek :)


dekorowanie bożonarodzeniowych pierniczków



...czy też sztuka wanienna, za sprawą specjalnych kredek do malowania w wodzie:


Kolejnym krokiem ku odkrywaniu radości tworzenia były... kredki akwarelowe! Po narysowaniu przez mamę jakiegoś obrazka, lub kształtu - Hania maczając pędzelek w wodzie - mogła nadać rysunkowi formę malowidła :) Bardzo jej przypadły do gustu te nowe kredki - przede wszystkim miały taki inny kształt, były takie całkiem "dorosłe", jak ma mama ;-) a przy tym... takie magiczne - bo za sprawą wody zamieniały zwykłe obrazki w prawdziwe arcy-wodne-dzieła :)



Podobnie rzecz się miała z  wodnymi kolorowankami, które to zagościły w naszym warsztacie wraz ze Świętami Bożego Narodzenia. Tutaj farba była już naniesiona na obrazek, wystarczyło tylko przejechać po niej nawilżonym pędzelkiem, aby nadać konturowi koloru i zmienić go w piękny obrazek :) Do dziś Hania ma wielkie upodobanie w tych wodnych malowankach :)



Następnym, wielkim krokiem w artystyczny świat było objawienie Hani stempli czyli potocznie rzecz ujmując pieczątek :) Tutaj sprawa okazała się nieco trudniejsza: trzeba bowiem było nauczyć się i pamiętać o tym, aby najpierw odcisnąć wybrany stempel w tuszu, a następnie (właściwą stroną) odbić dany motyw na papierze :)



Początki przyznaję - były różne.. wymagały przede wszystkim wieeelkich pokładów cierpliwości ze strony uczącej się Hani, jak i jej mamy, która niekiedy z żalem patrzyła na spustoszenia, jakie sieje jej pociecha! Ale gdy doszłyśmy już do porozumienia z pieczątkami - stemplowanie stało się prawdziwą przyjemnością :)

Kiedy już przeżyliśmy wiecznie umazane paluszki w kolorowych tuszach - przyszedł czas na mazaki! Ale żeby było ciekawiej - nie w domu Hania doświadczyła swoich pierwszych mazakowych przygód, a... u Michałka :)

Któregoś bowiem razu podczas odwiedzin w domu Basi i Grzesia, w małym pokoiku zrobiło się podejrzanie cicho... Dzieci przyjemnie umilkły, a po tej wielkiej ciszy nastąpiła równie wielka prezentacja wykonanych dzieł: na białej kartce A4 narysowanych było kilka mazakowych kresek, za to na małych haniowych rączkach... znajdowała się prawdziwa feria barw i kolorów we wszystkich możliwych odcieniach świata!

Cóż... nasze dziecko odkryło magię "miziaków" - jak je potem określała, zdecydowanie wcześniej, niż byliśmy na to psychicznie przygotowani...

wspólnie z Goofym miziakujemy sobie ;)
 


Po fazie miziaków przyszła naturalna kolej na pełnowymiarowe farbki akwarelowe. Hania nieco obeznana już z technikami malowideł wodnych a także pędzelkiem - podeszła i tym razem do tematu bardzo profesjonalnie:


...najpierw zbadała, czy nada się owa substancja do nakładania paluszkami...


...a następnie przystąpiła do kolorowania malowanek przy pomocy farb.




Tak oto nasza Hania poznała podstawowy warsztat plastyczny, z którym każdy dwulatek powinien był się zapoznać :) A w planach... hmmm... już mama pomysłów ma nie mało!

Przed nami jeszcze tak wiele do odkrycia :) Zapraszamy - bądźcie z nami! 
Niebawem pokażemy, jak to Hania małymi kroczkami w wielkanocny klimat wchodziła :)

Serdecznie pozdrawiamy :)