Początki twórczości małej Hani sięgają jeszcze brzuszka jej mamy, bowiem właśnie tam dzielnie znosiła wielogodzinne sesje twórcze, którym poddawała się
mama Dorotka oczekując haniowych narodzin :)
Nieco później, gdy Hania podrosła - zabrała ją mama po raz pierwszy (albo Hania sama go odkryła) do swojego zaczarowanego warsztatu, który jeszcze wtedy znajdował się za przesuwanymi drzwiami ogromnej szafy. (Zupełnie, jak w Narnii - czarodziejski, kolorowy świat schowany w szafie!)
Tam Hania po raz pierwszy zobaczyła swoje późniejsze przeznaczenie ;-)
Dzidzia rosła, nabierając sprawności w paluszkach i w okolicach swoich pierwszych urodzin, albo troszeczkę później - dostała swój własny komplet kredek świecowych, rozmiar XL, tak aby malutkie rączki mogły je wygodnie chwycić i... tak zaczęła się jej przygoda ze sztuką przez duże eSZ :)
Wraz z odkryciem możliwości, jakie dają kredki - zaczęły się pojawiać w Hani życiu inne, równie ciekawe środki przekazu jej niezaprzeczalnego talentu artystycznego ;-)
Pisanie wzorów paluszkiem po piasku...
wspólne robienie ciasta na pizzę :)
...i odbijanie w cieście rączek :)
dekorowanie bożonarodzeniowych pierniczków
...czy też sztuka wanienna, za sprawą specjalnych kredek do malowania w wodzie:
Kolejnym krokiem ku odkrywaniu radości tworzenia były... kredki akwarelowe! Po narysowaniu przez mamę jakiegoś obrazka, lub kształtu - Hania maczając pędzelek w wodzie - mogła nadać rysunkowi formę malowidła :) Bardzo jej przypadły do gustu te nowe kredki - przede wszystkim miały taki inny kształt, były takie całkiem "dorosłe", jak ma mama ;-) a przy tym... takie magiczne - bo za sprawą wody zamieniały zwykłe obrazki w prawdziwe arcy-wodne-dzieła :)
Podobnie rzecz się miała z wodnymi kolorowankami, które to zagościły w naszym warsztacie wraz ze Świętami Bożego Narodzenia. Tutaj farba była już naniesiona na obrazek, wystarczyło tylko przejechać po niej nawilżonym pędzelkiem, aby nadać konturowi koloru i zmienić go w piękny obrazek :) Do dziś Hania ma wielkie upodobanie w tych wodnych malowankach :)
Następnym, wielkim krokiem w artystyczny świat było objawienie Hani stempli czyli potocznie rzecz ujmując pieczątek :) Tutaj sprawa okazała się nieco trudniejsza: trzeba bowiem było nauczyć się i pamiętać o tym, aby najpierw odcisnąć wybrany stempel w tuszu, a następnie (właściwą stroną) odbić dany motyw na papierze :)
Początki przyznaję - były różne.. wymagały przede wszystkim wieeelkich pokładów cierpliwości ze strony uczącej się Hani, jak i jej mamy, która niekiedy z żalem patrzyła na spustoszenia, jakie sieje jej pociecha! Ale gdy doszłyśmy już do porozumienia z pieczątkami - stemplowanie stało się prawdziwą przyjemnością :)
Kiedy już przeżyliśmy wiecznie umazane paluszki w kolorowych tuszach - przyszedł czas na mazaki! Ale żeby było ciekawiej - nie w domu Hania doświadczyła swoich pierwszych mazakowych przygód, a... u Michałka :)
Któregoś bowiem razu podczas odwiedzin w domu Basi i Grzesia, w małym pokoiku zrobiło się podejrzanie cicho... Dzieci przyjemnie umilkły, a po tej wielkiej ciszy nastąpiła równie wielka prezentacja wykonanych dzieł: na białej kartce A4 narysowanych było kilka mazakowych kresek, za to na małych haniowych rączkach... znajdowała się prawdziwa feria barw i kolorów we wszystkich możliwych odcieniach świata!
Cóż... nasze dziecko odkryło magię "miziaków" - jak je potem określała, zdecydowanie wcześniej, niż byliśmy na to psychicznie przygotowani...
wspólnie z Goofym miziakujemy sobie ;)
Po fazie miziaków przyszła naturalna kolej na pełnowymiarowe farbki akwarelowe. Hania nieco obeznana już z technikami malowideł wodnych a także pędzelkiem - podeszła i tym razem do tematu bardzo profesjonalnie:
...najpierw zbadała, czy nada się owa substancja do nakładania paluszkami...
...a następnie przystąpiła do kolorowania malowanek przy pomocy farb.
Tak oto nasza Hania poznała podstawowy warsztat plastyczny, z którym każdy dwulatek powinien był się zapoznać :) A w planach... hmmm... już mama pomysłów ma nie mało!
Przed nami jeszcze tak wiele do odkrycia :) Zapraszamy - bądźcie z nami!
Niebawem pokażemy, jak to Hania małymi kroczkami w wielkanocny klimat wchodziła :)
Serdecznie pozdrawiamy :)